Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

fot. flickr.com / Lawrence OP

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Czy Bóg nie mógł bezpośrednio dać się każdemu z nas? Oczywiście, że mógł, ale kiedy wokół Chrystusa znajduje się tłum głodnych ludzi, On zwraca się do uczniów: «Wy dajcie im jeść». Cudownie rozmnaża chleb i ryby, daje je apostołom i to apostołowie dają je ludziom. Chrystus chce przekazać swoje Ciało przez pośrednictwo ludzi. Chce, żeby ludzie ludziom dawali Jego Ciało. Jest w tym jakaś nieprawdopodobna tajemnica miłości i solidarności.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino
fot. Dawid Grześkowiak OP
Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Obfitość braku

 Paweł Koniarek OP

 Rdz 14, 18-20 • Ps 110 • 1 Kor 11, 23-26 • Łk 9, 11b-17

„Wy dajcie im jeść” – absurdalna propozycja dla apostołów, jeśli skoncentrować się jedynie na jej treści, pominąwszy Autora. Po ludzku rzecz biorąc, myśl o tym, by jeszcze przed zapadnięciem zmroku udać się do miasta i kupić potrzebne produkty, wydaje się rozsądna. A częstowanie głodnych tłumów pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami to przecież szczyt głupoty i nieodpowiedzialność… lub prowokacja!

Oczywiście Jezus nie chce pozbawić swych uczniów zdroworozsądkowego myślenia. Nie jest też instruktorem szkółki przetrwania. Zależy Mu tylko na tym, aby serce i rozum odnalazły w Nim jedyne i realne zabezpieczenie ludzkiej egzystencji. Jeśli już uda się nakłonić naszą wolę do posłuszeństwa Jezusowym słowom, zdarzają się cuda – odkrywamy bogactwo dwunastu koszów z ułomkami. Panu podoba się posługiwać tą biedą i brakiem, które są naszym udziałem. Jezus chce posłużyć się nami takimi, jacy jesteśmy. Wystarczą Mu zupełnie nasze chleby, choćby nawet przypalone. Wykorzysta nasze ryby, choćby były wyjątkowo ościste i nie zachęcały do konsumpcji. Kościół skutecznie będzie niósł ludzkości pożywienie na pustkowiu, jeśli tylko nie zgorszy się swoim niedostatkiem, lecz wskaże na Mistrza, który ma Pokarm Nieśmiertelności.

 

Przy Tobie panowanie w dniu Twego triumfu, w blasku świętości
fot. flickr.com / Lawrence OP
Przy Tobie panowanie w dniu Twego triumfu, w blasku świętości

Otwórz usta

Łukasz Popko OP

Rdz 14, 18-20 • Ps 110 • 1 Kor 11, 23-26 • Łk 9, 11b-17

Dawać jeść znaczy tyle, co dawać życie, podtrzymywać jego trwanie. Tak czyni matka nosząca dziecko w łonie, tak czynił Jezus na pustkowiu. Między innymi dlatego Pan po zmartwychwstaniu je i pije, by pokazać, że należy do świata żywych.

Można by przedstawić historię świętą jako historię jedzenia: zaczęło się od skradzionego owocu, a zakończyć się ma ucztą Baranka. Nie tylko zresztą dla Ewy perypetie zaczęły się od przekąski na boku. Głodny Ezaw za miskę soczewicy utracił pierworództwo, a Izaak dał się zwieść za potrawkę z koźlęcia. Izraelici tak szemrali na pustynne menu, że narazili się na Boży gniew. Z drugiej strony, ileż ta codzienna strawa zrodziła niecodziennego bohaterstwa. Matka siedmiorga albo i starzec Eleazar z Księgi Machabejskiej ze względu na wiarę nie chcieli nawet udawać spożywania wieprzowiny. Kiedy ktoś otwiera usta, żeby jeść, wchodzi w kontakt ze światem, z tym, co spożywa, i z tym, od kogo jedzenie pochodzi. Ktokolwiek żyje na tym świecie, samym swoim istnieniem chwali Boga. Jedzenie jest podstawowym doświadczeniem zależności od świata, ludzi, wreszcie od Boga. Nie mamy życia w sobie! To jest podstawowa różnica między Bogiem a stworzeniem.

Otwarcie ust, tak do jedzenia, jak i do modlitwy, o tym mówi. Choćbyśmy sami sobie łyżkę do ust wkładali, zawsze jesteśmy karmieni. Nikt sobie Komunii świętej sam nie bierze, zostaje mu ona dana, a nawet podana do ust. Przyjmuję Ciało Pańskie, bo rozpoznaję, że nie mam w sobie życia, że potrzebuję, by ktoś je we mnie podtrzymał. Co więcej, jest to taki dar, na który nie można sobie zasłużyć, bo czy można tak naprawdę kupić sobie życie? To, co najważniejsze, zawsze dostajemy w darze: życie doczesne, miłość rodziców, przyjaźń, zaufanie i wieczność…

Postawa wobec Eucharystii, którą słusznie przyjmujemy z największą czcią, jeśli jest prawdziwa, musi przejawić się wobec każdego daru. Przecież Bóg daje mi siebie i swoje życie w każdej chwili. Inaczej nie byłoby mnie tutaj. Choćby to był kawałek starego chleba – ostatecznie przecież to Bóg mnie nim karmi. Jeśli mnie, zgłodniałego miłości, jakiś człowiek nią obdarzy, to ostatecznie jest to przecież dar Jezusa i tego życia, które od Niego pochodzi.Chrześcijaninie, otwórz usta – i bądź wdzięczny.

 

Jedli i nasycili się wszyscy
fot. flickr.com / Lawrence OP
Jedli i nasycili się wszyscy

Przemiana w dziękczynienie

Thomas Griessbach OP

Rdz 14, 18-20 • Ps 110 • 1 Kor 11, 23-26 • Łk 9, 11b-17

W Białą Niedzielę dzieci idą do pierwszej Komunii, wcześniej przez pewien czas chodzą na katechezę. Wtedy też okazuje się, jak często tajemnica Eucharystii jest niezrozumiała i banalizowana. Przychodzę na nauki, pytam: czego się dziś nauczyłyście? Odpowiedź brzmi: Szalik to nie tylko szalik, może oznaczać też klub piłkarski. Co wydarzyło się podczas tych zajęć, skoro próbowano bezradnie przedstawić Eucharystię tylko jako symbol? Spytałem, czy można rozmawiać z chlebem. Pewnie, że nie. Można z Chrystusem, który jest rzeczywiście obecny pod postacią chleba. Ważną przyczyną pomniejszania znaczenia Eucharystii jest niewystarczające dostrzeganie osobistego aspektu dzieła zbawienia.

Czym jest Eucharystia? Słowo to oznacza „dziękczynienie”. Przeczytałem kiedyś: „Jezus wziął chleb, który jest symbolem Jego życia, i dziękował”. Ofiara, którą zanosimy, jest ofiarą dziękczynną, przemienianiem i naszego życia w dziękczynienie.

Jak często przemieniamy życie w coś zupełnie innego! W szukanie przyjemności, chęć posiadania władzy, wreszcie rutynę. Jak wiele z tych przeobrażeń prowadzi do śmierci, i to za życia. Miłość małżeńska zmienia się w złośliwą oziębłość, zaufanie w trujący sceptycyzm, dziękczynienie staje się roszczeniem, a początkowy zapał do pełnienia posługi kapłańskiej kończy się klęską. Te przemiany nie byłyby tak łatwe, gdybyśmy przyłączyli się do ofiary Chrystusa składanej Ojcu; gdyby obecność przy stole Pańskim nie była dla nas rutyną.

Przemienianie życia w dziękczynienie jest możliwe tylko w postawie uwielbienia, gdyż pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa można godnie przeżyć jedynie w postawie uniżenia. Tylko wtedy Tajemnica ta jest przystępna i owocna. Tylko wtedy człowiek wchodzi w przestrzeń, w której może doświadczyć, jak niepojęta jest Miłość, która go umiłowała i wezwała do dania odpowiedzi. Człowiek bowiem jest wtedy największy, kiedy przed tą Tajemnicą uklęknie.

Dlatego arcybiskup Berlina Alfred kard. Bengsch powiedział: „Kto wierzy w Chrystusa, kocha Go i uwielbia, ten nie może nic innego, jak tylko głęboko się przed Nim skłonić” – ze świadomością, że się nie myli; ze zdumieniem, że Boża Miłość wezwała go po imieniu; z ufnością, że każde cierpienie i wszystkie dręczące go niepewności są ogarnięte Miłością, która dała się ukrzyżować.