Pan posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Robert Głubisz i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Nieunikniony jest konflikt w chrześcijaństwie – i sam Chrystus w Ewangelii nam o tym mówi, że będziemy znakiem sprzeciwu. Jeśli nie ma w naszym życiu jakiegoś sprzeciwu innych, którzy słuchają, jak my mówimy czy świadczymy o Bogu, to znaczy, że z naszą wiarą jest coś nie tak, że tym znakiem sprzeciwu nie jesteśmy. A prawda musi kiedyś zrodzić jakiś konflikt, jakieś nieprzyjęcie…

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, aby Go strącić
 Wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, aby Go strącić

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Dobra nowina dla wszystkich

 Martin Grandinger OP

 Jr 1, 4-5. 17-19 • Ps 71 • 1 Kor 12, 31 – 13, 13 • Łk 4, 21-30

Czytamy w dzisiejszej Ewangelii: „A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego”. Niestety, ta perykopa pomija coś ważnego. W poprzednim wersecie jest mowa o tym, że Jezus przeczytał tekst z Księgi Proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Ten tekst wyraża oczekiwanie narodu izraelskiego na Mesjasza. Jezus mówi: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. Ludzie są zachwyceni, przyklaskują Mu. Ale bardzo szybko zachwyt przemienia się w gniew. Początek działalności Jezusa w Galilei przypomina to, co stanie się później w Jerozolimie: najpierw: „Hosanna!” – a zaraz potem: „Na krzyż z Nim!”. Dlaczego?

Naród izraelski był gotowy na przyjście Mesjasza jako władcy, który uczyni go wielkim i sprawi, że inne narody go nie przemogą. Bóg jest wielki, a my będziemy wielcy z Nim – takie było oczekiwanie Izraelitów. Ale Jezus po-krzyż-ował ich wyobrażenia: Mesjasz jest inny. Bóg jest inny. Tak inny, że umiera na krzyżu.

Zazdrość i egoizm sprawiły, że ludzie w synagodze w Nazarecie byli wściekli, ponieważ okazało się, że Dobra Nowina o zbawieniu nie jest tylko dla Izraela, ale dotyczy wszystkich ludzi.

Czy i nam – zarówno Kościołowi, jak i każdemu z osobna – nie grozi niebezpieczeństwo popadnięcia w przekonanie, że jesteśmy lepsi od innych, że bardziej zasługujemy na Bożą łaskę, na Jego przychylność? A przecież Bóg kocha wszystkich ludzi. Także tych „innych”. Nawet grzeszników. Czyż ja nie jestem jednym z nich?

 

Oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem ze spiżu przeciw całej ziemi
Oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną,
kolumną żelazną i murem ze spiżu przeciw całej ziemi

Nasz Bóg jest wierny

Krzysztof Pałys OP

Jr 1, 4-5. 17-19 • Ps 71 • 1 Kor 12, 31 – 13, 13 • Łk 4, 21-30

Czy zgodziłbyś się na to, że głosząc Ewangelię, nie odniesiesz żadnego sukcesu w życiu religijnym, osobistym czy zawodowym, a na dodatek będziesz opuszczony i wyśmiewany? Po ludzku przegrasz, ale ludzie, z którymi żyjesz, nawrócą się i dając świadectwo, będą oddziaływać na innych. Czy zgodziłbyś się na to, że Jezus Chrystus będzie jaśniał, natomiast o tobie nikt już nie będzie pamiętał?

Boże spojrzenie jest dla człowieka tak trudne, że większość proroków, mimo wyraźnego oświadczenia samego Boga, nie chce się na nie zgodzić. Jeremiasz doświadcza wielokrotnego odrzucenia i niezrozumienia, ma pretensję do Stwórcy nie tylko o to, że go powołał, ale i o to, że go stworzył. Bóg dodaje mu więc odwagi: „Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą”. Słowo zostało dotrzymane, ale inaczej niż mógłby to sobie wyobrażać starotestamentalny bohater. Jeremiasz umiera na wygnaniu, prawdopodobnie w Egipcie, z poczuciem przegranego życia, osamotniony, traktowany przez swój naród jak zdrajca i kolaborant.

Większość apostołów, proroków Nowego Testamentu, poniosła śmierć męczeńską, ten dramat powtórzy się w życiu Jana Chrzciciela, a już najpełniej w życiu samego Jezusa Chrystusa. Bóg odziera ze wszystkiego, aby nie można już liczyć na siebie i na żadnego człowieka, jedynie na Niego. Dopiero wówczas ukazuje swą moc.

Niezwykły święty XX wieku Karol de Foucauld tak pisał o swojej misyjnej pracy na Saharze: „Nie dokonałem ani jednego poważnego nawrócenia od siedmiu lat, odkąd tu jestem; dwa chrzty, ale tylko Bóg wie, jakie są i będą te dusze ochrzczone. Jedno małe dziecko (…) oraz niewidoma staruszka, nie wiadomo, co siedzi w tej biednej głowie, w jakiej mierze jej nawrócenie jest rzeczywiste? Jeśli chodzi o poważne nawrócenia, jest to zero”. Wkrótce potem zginął zabity przez człowieka, któremu niegdyś pomógł. Umierał jak Jeremiasz, z przeświadczeniem, że życie nie wyszło. Dopiero po jego śmierci pojawiły się wspólnoty żyjące w oparciu o jego duchowość.

Nasz Bóg jest wierny, dużo wierniejszy, niż możemy to sobie wyobrazić. Skoro z takich sytuacji umiał wyprowadzić błogosławieństwo, dlaczego więc nie miałby z mojej?

 

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość

Miłość nie zazdrości

Łukasz Popko OP

Jr 1, 4-5. 17-19 • Ps 71 • 1 Kor 12, 31 – 13, 13 • Łk 4, 21-30

Wszystko przecież mogło potoczyć się dobrze. Jak tylko Jezus przeczytał proroctwo Izajasza, oczy wszystkich były w Nim utkwione, wszyscy Mu przyświadczali i podziwiali Jego pełne wdzięku słowa. Po co wspominał o tych niewiernych? Wdowa z Sarepty leżącej blisko przeklętego Sydonu, pirackiego portu pełnego handlarzy niewolników i wszelkiego bałwochwalstwa, miałaby być lepsza od matek i sióstr Izraela? Albo Naaman, wódz Aramu, którego zgraje tyle razy łupiły Samarię, zabijając jej synów i porywając jej córki? Został uzdrowiony, to prawda, ale nadal oddawał pokłon w świątyni Rimmona w Damaszku. Dlaczego Bóg zechciał oczyścić właśnie jego? Dlaczego właśnie tę wdowę ocalił od śmierci głodowej, a potem wskrzesił jej syna?

Wiele podobnych myśli musiało się rodzić w głowach sąsiadów Jezusa. Może słusznie zdumiał się Natanael: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu”. Tak czy inaczej jego mieszkańcy wygnali Jezusa, którego znali od dawna – o którym myśleli, że Go znają. Przez zawiść i zazdrość nie dali łasce przystępu do siebie. Jezus wypowiedział rodzące się w ich głowach kpiące słowa: „Lekarzu, ulecz samego siebie”. To początek misji, ale Mistrz usłyszy tę kpinę ponownie już na krzyżu: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić” (Mt 27, 42).

Jeśli jest coś, co zamyka drogę do nieba, to jest tym na pewno zazdrość. Jest czymś prawdziwie szatańskim, bo żywi się istnieniem dobra, niszcząc je i przemieniając w przeciwieństwo. Zazdrość widzi dobro jako zło. Jej diaboliczność polega nie tyle na niszczeniu drugiego człowieka, ile na oskarżeniu samego Boga. Ma postać przewrotnego zarzucania Bogu, że jest niesprawiedliwy – że jest zły, ponieważ jest dobry.

Zazdroszczenie drugiemu Bożej łaski uznano w teologii za grzech przeciw Duchowi Świętemu, ponieważ oznacza zanegowanie łaski płynącej dla drugiego człowieka. Stąd jest zadziwiająco krótka droga do odrzucenia samego Boga, do wyrzucenia Go z miasta, ze swojego życia, tam, gdzie zwykło się tracić skazańców i tam, gdzie w końcu Jezusa zabito.

Jedyną odpowiedzią i remedium jest miłość. Ta, o której Paweł pisze, że „nie zazdrości”. Zazdrość jest przecież wykluczeniem kogoś z miłości. Nie chodzi oczywiście o wymuszanie na sobie pozytywnych uczuć, ale o akt miłości, o akt woli. Ostatecznie chodzi o to, czy chcę spotkać się z tym drugim „nielubianym” w niebie. Czy chcę spotkać pogankę z Sarepty i wojowniczego Naamana, czy wreszcie jestem gotów spędzić wieczność z mieszkańcami Nazaretu…