Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Robert Głubisz i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Nie lękajcie się, nie bójcie się, niech się nie trwoży serce wasze… A ja mam takie poczucie, że my się ciągle wszystkiego i wszystkich naokoło boimy. Jakby te słowa Chrystusa były czymś totalnie nieosiągalnym, mitycznym, absurdalnym, jak gdyby On nie był źródłem pokoju i radości i jakbyśmy nie wierzyli, że z Nim możemy wszystko przezwyciężyć.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Niech wszystkie ludy sławią Ciebie, Boże
 Niech wszystkie ludy sławią Ciebie, Boże

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Twarz

 Björn Engdahl OP

 Dz 15, 1-2. 22. 29 • Ps 67 • Ap 21, 10-23 • J 14, 23-29

Oblicze Jezusa i zmęczony człowiek siedzący obok mnie w autobusie.

Oblicze Jezusa i dzieci, kobiety, mężczyźni na granicy europejskich krajów, ci, którzy opuścili wszystko, nie mając niczego przed sobą.

Oblicze Jezusa i młodzi ludzie, którzy całą ufność pokładają w tym ziemskim świecie.

Oblicze Jezusa i moje okaleczone życie; ludzie, którzy już odeszli, i moje ambicje, które prowadzą donikąd.

To nie są odrębne światy. Jezusa możemy oglądać nie tylko w blasku złota, ale także wtedy, gdy jest ciemno. Gdy po ludzku nie można mieć nadziei. Miłość i obecność Chrystusa pośród nas sprawiają, że trwamy w Jego przykazaniach i odkrywamy, że głębokie i spełnione życie jest możliwe. Że można pozostać wiernym, choć doświadczamy cierpienia.

Jezus jest zawsze obok nas. Nawet wtedy, gdy mamy poczucie, że coś nas od Niego oddziela. Może nasza fałszywa ambicja? Pragnienie uznania? Sukces? Jak do Niego wrócić? Jak dostrzec Jego działanie? Zrób tylko jedną rzecz: spójrz w Jego twarz. Daj się przekonać, że życie z Bogiem to życie szczęśliwe i pełne pokoju.

 

Uniósł mnie anioł w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte
Uniósł mnie anioł w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte

Duch Święty a my?

Dominik Jurczak OP

Dz 15, 1-2. 22. 29 • Ps 67 • Ap 21, 10-23 • J 14, 23-29

Dzisiejszą Liturgią Słowa będą zawiedzeni ci, którzy ochoczo domagają się powrotu do idealnego Kościoła pierwszych wieków. Dlaczego? Bo nie jest on wcale taki idealny. We fragmencie Dziejów Apostolskich czytamy, jak między wielkimi misjonarzami – Pawłem i Barnabą – „doszło, do niemałych sporów i zatargów”. Sprawa nabrzmiała na tyle, że rozwiązania trzeba było szukać na tzw. Soborze Jerozolimskim. Z innych urywków Pisma Świętego dowiadujemy się, że w swojej pracy Apostoł Narodów jeszcze kilkakrotnie spotykał się z wewnątrzkościelną opozycją, która podawała w wątpliwość głoszoną przez niego Ewangelię oraz wierność żydowskiej tradycji jerozolimskiej. Podobnych przykładów znajdziemy wiele, lecz nie w nich tkwi sedno Dobrej Nowiny. O wiele istotniejsze jest to, że w sytuacji podbramkowej znaleziono rozwiązanie. Jak napiszą ojcowie soborowi w oficjalnym liście, jego twórcą był „Duch Święty i my”. Kolejność ma tu niebagatelne znaczenie i nie jest tylko pobożnym wytrychem.

Jezus, mówiąc w Wieczerniku o swoim odejściu, dodaje uczniom odwagi: „Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka”. Zakładając, że cokolwiek zrozumieli z wywodu Mistrza, pewnie zadawali sobie pytania o to, jak to teraz będzie, kto ogarnie to wszystko? Być może jako ci, którzy znali dokładnie Pisma i historię własnego narodu, dostrzegli w sformułowaniu Jezusa nawiązanie do Mojżeszowego: „Nie lękaj się i nie drżyj”, zapowiadającego jego odejście i objęcie przywództwa przez Jozuego (Pwt 1, 21; 31, 8)? Być może poczuli się niepewnie jak w chwili śmierci Dawida i nadchodzącego po nim Salomona lub jak przy nastaniu Elizeusza po tajemniczym odejściu Eliasza? Żadna z tych sytuacji nie rokowała łatwej przyszłości…

Jezus w Wieczerniku nie mówi: „Nie bójcie się, panowie, znacie historię, jakoś to będzie”. To byłoby z Jego strony małoduszne. On mówi znacznie więcej. Zapowiada Ducha Świętego, którego Ojciec pośle w Jego imieniu, który wszystkiego ich nauczy i przypomni wszystko, co powiedział. Paraklet zatem nie tyle ma zastąpić Nieobecnego, nie ma stanowić Jego substytutu, ile pouczać i objaśniać w każdej sytuacji – zwyczajnej i podbramkowej.

O prawdziwości słów Jezusa mogli się przekonać Paweł, Barnaba, wszyscy ojcowie Soboru Jerozolimskiego, a także ci, którzy martwiąc się o swoją przyszłość, przywoływali Jego pomocy – zawsze jednak przed własnym ego.

 

Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy
Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy

O przyjaźni

Grzegorz Chrzanowski OP

Dz 15, 1-2. 22. 29 • Ps 67 • Ap 21, 10-23 • J 14, 23-29

Kim byłbym, gdyby nie moi rodzice, moje rodzeństwo, moi przyjaciele? Czy byłbym tym samym człowiekiem, gdyby to byli inni ludzie? Kim stałbym się, gdybym nie zaprzyjaźnił się z Tomkiem, ale z innym człowiekiem? A co dopiero małżeństwo? Łatwo jest sobie wyobrazić, że poślubiając tę, a nie inną osobę, określamy także w jakiś sposób siebie. Jeżeli byłaby to inna kobieta, kim innym stałby się mąż. Jeśli byłby to inny mężczyzna, nie tylko historia życia potoczyłaby się inaczej. Kim innym stałaby się także żona. Bliscy i ważni dla nas ludzie nie pozostają na zewnątrz naszego życia i naszej osobowości. W pewnym sensie wnikają, wchodzą w nas samych.

Dzisiejsza Ewangelia mówi o przyjaźni z Jezusem i o tym, w jaki sposób ma ona kształtować życie chrześcijanina. „Jeżeli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę”. Prawdziwa przyjaźń z Jezusem prowadzi do „zachowywania nauki”. „Zachowywanie nauki” umacnia przyjaźń i jest jej świadectwem. Trudno powiedzieć, co jest pierwsze w doświadczeniu konkretnego człowieka. Czy najpierw ma miejsce nawrócenie religijne a później poprawa życia, czy najpierw dokonuje się poprawa życia a później odkrycie i pogłębienie wiary. Jakkolwiek by było, widać wyraźnie, że wiara i moralność złączone są ze sobą jak dwie strony medalu. Wiara pojęta jako przyjaźń z Jezusem, przyjaźń, która wiele dla nas znaczy, kształtuje z głębi serca to, kim jesteśmy, a fałsz zapewnień o przyjaźni z Jezusem przy jednoczesnym złym postępowaniu jest wyraźnie widoczny.

Nie oznacza to, rzecz jasna, że jesteśmy od razu święci i moralnie bez zarzutu, a pokusy nie mają do nas dostępu. To, co powiedziano wyżej o przyjaźni z Bogiem, oznacza początek albo co najwyżej środek naszej drogi wiary. Jednak w logice chrześcijańskiej wiary przyjaźń jest pierwsza. Pamiętam jedną z opowieści Ojców Pustyni na temat pokus. Młody mnich przyszedł do starszego i zapytał, co ma zrobić, bo bardzo dokuczają mu myśli i pokusy, których nie może się pozbyć. Zdaje się, że jedli wówczas zupę, bo odpowiedź brzmiała: „Zobacz, gdy jesz zupę, a jest ona gorąca, to wtedy muchy do niej nie wchodzą. Muchy wchodzą do zupy, gdy ona wystygnie”. Jeśli jest przyjaźń, znajdzie się siła i światło do zachowywania nauki. Zachowywanie nauki sprawdzi przyjaźń.