Nawracanie muzułmanów na chrześcijaństwo przy użyciu siły nie może mieć miejsca. Wiara podlega woli.

Był on wiodącą postacią mającą niewątpliwie ogromny wpływ na stosunek Zakonu Kaznodziejskiego do działalności misyjnej. Wyjątkowa znajomość Pisma Świętego była podstawą jego działalności zarówno jako teologa, jak i jako komentatora. Wprawdzie pisząc biblijne komentarze, bardzo często opierał się na Ojcach Kościoła, jednakże nie stronił również od wyrażania własnego zdania.

Doskonałym przykładem syntezy mądrości płynącej z Pisma Świętego, Ojców Kościoła i racjonalnego rozumowania Akwinaty jest właśnie jego koncepcja misji wśród muzułmanów. Jakkolwiek Doktor Anielski nie napisał odrębnego poświęconego jej w całości traktatu, to jednak wydaje się, że analiza poszczególnych fragmentów jego dzieł ujawnia spójne stanowisko w tej kwestii.

Wiedza Tomasza o islamie

Przeciętni chrześcijanie na terenach Europy Zachodniej nie mieli styczności z ludnością arabską przez wiele wieków. Dopiero VIII stulecie i kontakt z muzułmanami na Półwyspie Iberyjskim, później relacje handlowe z Bliskim Wschodem i wreszcie krucjaty zapoczątkowały proces wzajemnego poznawania się.

Mniej więcej od XII w. zaczęto tłumaczyć z arabskiego starożytnych greckich filozofów, m.in. Arystotelesa i neoplatoników. Bez wątpienia szereg dzieł było znanych Akwinacie właśnie jako przekłady z arabskiego na łacinę. Co więcej, Tomasz doskonale orientował się w dorobku wielu arabskich filozofów, wśród nich w szczególności Awerroesa i Awicenny.

Jednak o samym islamie Doktor Anielski wiedział niewiele, co sam przyznaje w Summa contra gentiles: „Trudną jest rzeczą występowanie przeciw błędom poszczególnych ludzi […] ponieważ nie znamy tak dobrze bluźnierczych twierdzeń każdego z błądzących, byśmy w tym, co mówią, mogli znaleźć argumenty na zbicie ich błędów. Tak czynili starożytni doktorowie dla obalenia błędów pogan, których poglądy mogli znać, gdyż albo sami byli dawniej poganami, albo przynajmniej żyli wśród pogan i znali ich nauki”.

Święty Tomasz prawdopodobnie nie miał bezpośredniego kontaktu z nauką Mahometa, który to kontakt umożliwiłby zagłębienie się w jej tajniki. Z drugiej jednak strony sam Akwinata używa słów mogących sugerować, że miał styczność z pewnymi dziełami szeroko pojętej teologii muzułmańskiej: „on [Mahomet] raczej spaczył prawie wszystkie nauki Starego i Nowego Testamentu opowiadaniem pełnym bajek, co widzi każdy, kto bada jego prawo”.

Co ciekawe, Akwinata, jak wszyscy średniowieczni autorzy, pisząc o muzułmanach, nie używa religijnej terminologii, ale jedynie terminu Saracenos, co na język polski tłumaczy się jako ‘Saraceni’. Bernard Lewis zwraca uwagę, że Saracenami zarówno wschodni, jak i zachodni chrześcijanie nazywali uczniów Mahometa, termin ten miał jednak konotacje nie religijne, ale etniczne. W starożytności nazwą tą określano koczownicze plemiona arabskie żyjące w północno-zachodniej Arabii i na północy półwyspu Synaj.

Chcąc zbadać powody, które skłoniły Tomasza do zajęcia konkretnego stanowiska w kwestii misji apostolskich wśród Saracenów, należy po pierwsze przyjrzeć się biblijnym komentarzom jego autorstwa. Ważne miejsce wśród nich zajmuje urywek z Ewangelii wg św. Mateusza zawierający nakaz misyjny Jezusa: „Jedenastu udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: »Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata«” (Mt 28,16–20).

Akwinata, cytując Bedę Czcigodnego i_Hieronima, podkreśla, że fragment ten odnosi się do przejścia z wyłącznego apostolstwa wśród Żydów do Kościoła po zmartwychwstaniu, w którym wszystkie narody mogą być zbawione. Jednocześnie brak jest w komentarzu jakiegokolwiek odwołania czy sugestii dotyczących inicjatywy misyjnej uczniów.

Co ciekawe, w komentarzu do paralelnego fragmentu Ewangelii wg św. Marka (Mk 16, 14–16) dominikanin po raz kolejny stroni od wyjaśnienia nakazu nauczania narodów. Zamiast tego cytuje Augustyna, Grzegorza i Teofilakta, którzy skupiają się na szerszym kontekście. Zwracają oni uwagę na to, że bezpośrednio przed nakazem misyjnym Jezus wyrzucił uczniom ich niedowiarstwo, a zaraz po nim podkreślił rolę chrztu i wiary w zbawieniu człowieka.

Ciekawy komentarz sporządził Tomasz do fragmentu 1 Listu do Koryntian: „Jakże bowiem mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz? Czyż i wy nie sądzicie tych, którzy są wewnątrz? Tych, którzy są na zewnątrz, osądzi Bóg. Usuńcie złego spośród was samych” (1 Kor 5, 12–13).

W tym przypadku nie cytuje nawet Ojców Kościoła, jak to zwykł robić, ale prawo kanoniczne, wskazując na konieczność obrony wierzących, a nie na nawracanie pogan. Dodaje jednak, że ci, którzy są najmocniejsi w wierze, mogliby faktycznie iść do pogan, rozmawiać z nimi i przyczynić się w pewien sposób do ich nawrócenia.

Doktor Anielski wyraźnie zaznacza, że taki rodzaj misji jest niebezpieczny, a co za tym idzie, pozostali chrześcijanie powinni unikać kontaktów z niewierzącymi, aby nie dać się uwieść. Mając na względzie przesłanie Akwinaty zawarte w jego komentarzach, można stwierdzić, że dominikanie kształceni w tomistycznej tradycji egzegetycznej nie byli zachęcani do podejmowania nauczania muzułmanów, ale jednocześnie nie byli od tego wyraźnie odwodzeni.

Summa contra gentiles

Tomasz z Akwinu nie napisał żadnego traktatu, który miałby na celu pomoc misjonarzom, mimo iż przez długi czas sądzono, że taką rolę miała odgrywać Summa contra gentiles. Stało się tak, gdyż dominikanin Peter Marsilius w niejasny sposób opisał historię, której sam nie był bezpośrednim świadkiem. Według kronikarza, Rajmund z Penyafort, będąc generałem Zakonu Kaznodziejskiego, miał poprosić Akwinatę o napisanie dzieła „przeciw błędom niewierzących” służącego jako pomoc w nawracaniu.

Warto jednak zauważyć, że choć dzieło nie było przeznaczone ściśle dla misjonarzy, to jednak w szerszym zakresie mogło być przez nich z korzyścią użytkowane. Mając na uwadze finalnych odbiorców dzieła, Doktor Anielski starał się ukazać w swym dziele możliwość współgrania rozumu ludzkiego z prawdami objawionymi.

Daje temu wyraz już na początku rozprawy: „mahometanie i poganie nie zgadzają się z nami co do powagi Pisma, przez które można by ich przekonać; tak na przykład z Żydami możemy dyskutować, poruszając się na terenie Starego Testamentu, a z heretykami na terenie Nowego. Mahometanie zaś i poganie nie przyjmują ani jednego, ani drugiego. Jest więc rzeczą konieczną odnieść się do rozumu naturalnego, z którym wszyscy muszą się zgodzić. Rozum jednak nie wystarcza w sprawach Bożych”.

Wymieniając kilka grup niechrześcijan, Tomasz wskazuje wyraźnie na to, że jego celem nie jest dotarcie do jednej, konkretnej zbiorowości, ale wykazanie błędów pojawiających się w różnych miejscach i społecznościach. Warto jednak zauważyć, że spośród pogan dominikanin wyróżnia muzułmanów. Jest to o tyle ważne, że w świadomości ludzi średniowiecza istniały jedynie trzy religie: chrześcijaństwo, judaizm i szeroko rozumiane wierzenia pogańskie.

Jeżeli zaś chodzi o sposoby dyskusji z osobami nieuznającymi Pisma Świętego, Akwinata wskazuje na odwołanie się do rozumu naturalnego jako jedyną metodę. Podkreśla, że z jednej strony racjonalne argumenty są powszechne i muszą być akceptowane przez wszystkich, z drugiej zaś przestrzega, że nie wystarczają one do mówienia o sprawach Bożych.

Chociaż Akwinata nie stawia sobie za cel polemiki z muzułmanami, to odnosi się bezpośrednio do Mahometa i jego nauczania. Robi to w bardzo bezpośredni i bezkompromisowy sposób:

„Ci zaś, którzy wprowadzili błędy sekciarskie, postępowali drogą przeciwną, jak to widać u Mahometa. Mahomet […] jako dowody prawdy zaś podawał tylko takie, które każdy średnio mądry człowiek może poznać rozumem przyrodzonym. Co więcej, prawdy, których nauczał, pomieszał z wieloma bajkami i zupełnie błędnymi naukami. Nie ukazał też żadnych znaków nadprzyrodzonych, które jedynie dają odpowiednie świadectwo natchnieniu Bożemu, gdyż działanie widzialne, takie jakie może pochodzić tylko od Boga, wykazuje, że nauczyciel prawdy otrzymuje natchnienie niewidzialne. Powiedział zaś, że jest posłany z mocą zbrojną, a takich znaków nie brak także rozbójnikom i tyranom. Poza tym ci, którzy uwierzyli z początku Mahometowi, nie byli  jakimiś uczonymi, wykształconymi w_ sprawach boskich i ludzkich, lecz byli to ludzie dzicy, przebywający na pustyniach i nieznający żadnej nauki boskiej. […] chytrze nie zalecił swym wyznawcom czytania ksiąg Starego i Nowego Testamentu, by mu nie wykazali fałszu”.

Tomasz zwraca uwagę, że nauka Mahometa opiera się na fałszywych przesłankach, których sam Prorok jest autorem. Powstały one jako pomieszanie prawdy z „bajkami” i błędnymi naukami.

Kontynuując, Akwianata wskazuje, że Mahomet zwiódł wielu prostych ludzi niedorzecznymi argumentami i z ich pomocą, przy zastosowaniu siły, podporządkował sobie kolejne osoby. Co więcej, zakazał im kontaktu z Pismem Świętym, aby na jaw nie wyszły jego matactwa. Ważnym dla Tomasza argumentem świadczącym przeciw islamowi jest również fakt, że działaniu Mahometa nie towarzyszyły żadne znaki nadprzyrodzone.

Podsumowując, można stwierdzić, że przedstawiona przez Akwinatę synteza jest niezwykle ostra, wielowątkowa i jednocześnie odważna. Może to stać w pewnej sprzeczności z brakiem wiedzy o islamie, na który wcześniej dominikanin się powoływał.

W dalszej części Sumy Tomasz przedstawia, w jaki sposób należy prowadzić dyskusję z tymi, którzy pobłądzili na drogach wiary. Po pierwsze, dzieli on prawdę teologiczną na dwie części: taką, którą można zrozumieć za pomocą racjonalnego rozumowania, oraz taką, której w ten sposób nie można poznać. Jak to już wcześniej zostało powiedziane, pierwszy rodzaj prawdy jest dostępny dla wszystkich ludzi. Drugi natomiast osiągalny jest jedynie dla wyznawców Chrystusa.

Skoro więc prawda ma dwa rodzaje, zatem należy również przyjąć co najmniej dwa sposoby działania: „Do ukazania pierwszej prawdy należy przystąpić za pomocą ścisłych dowodów, którymi można by przekonać przeciwnika. Ponieważ jednak nie można znaleźć takich dowodów dla drugiej prawdy, nie powinno tu być zamiarem przekonanie przeciwnika dowodami, lecz obalenie argumentów, które on ma przeciwko prawdzie. Rozum przyrodzony bowiem nie może być sprzeczny z prawdą wiary […]. W szczególny zaś sposób można przekonać przeciwnika prawdy wiary powagą Pisma Świętego potwierdzoną przez Boga […]. Należy jednak dla ukazania tego rodzaju prawdy wprowadzić argumenty prawdopodobne celem ćwiczenia wiernych i dania im pomocy. Nie chodzi tu o przekonanie przeciwników, ponieważ sama niedostateczność tych argumentów tym bardziej by ich jeszcze utwierdziła w błędzie, gdyby sądzili, że przyjmujemy prawdy wiary dla tak błahych racji”.

Tomasz wskazuje na dużą rolę racjonalnej argumentacji, w szczególności w dyskusjach z niewierzącymi, nieuznającymi autorytetu Pisma Świętego. Przestrzega on jednak przez uzasadnianiem swoich racji na podstawie Biblii, gdyż może to spowodować skutki przeciwne do zamierzonych.

Warto podkreślić, że Akwinata jako jedyny sposób rozmowy z poganami wskazuje obalanie argumentów przeciwnych prawdzie, jednocześnie nie podając pozytywnego sposobu przekonywania. Nasuwa się więc wniosek, że jedyną aktywnością „misyjną”, jaką chrześcijanie mogą podjąć przeciw muzułmanom (odrzucając metody siłowe), jest obrona wiary. W takim kontekście bardziej zrozumiałe stają się przytaczane w poprzednim rozdziale komentarze biblijne, w których Tomasz ostrożnie wypowiadał się na temat podejmowania misji zewnętrznych.

Analizując zawartość Summa contra gentiles w kontekście misji wśród muzułmanów należy zwrócić uwagę w szczególności na dwie myśli Akwinaty.

Po pierwsze główną rolę w kontaktach z wyznawcami Allaha odgrywać powinna racjonalna argumentacja, gdyż jest ona dostępna poznaniu i akceptacji wszystkich ludzi, bez względu na ich wiarę.

Po drugie rolą chrześcijan powinna być raczej obrona wiary niż jej propagowanie. Powodem jest to, że uzasadnieniem rozumowym nie da się przekonać do wiary, a można to zrobić jedynie za pomocą Pisma Świętego, którego jednak muzułmanie nie uznają.

De rationibus Fidelii Summa theologiae

Krótko po napisaniu Summa contra gentiles, bo już około 1264 r., Tomasz przystąpił do pisania traktatu De rationibus fidei. Doktor Anielski odpowiada w tym piśmie na różne pytania stawiane adresatowi w jego kontaktach z rozmówcami z Bliskiego Wschodu. Obok Saracenów, ośmieszających chrześcijańskie dogmaty o Trójcy Świętej, Wcieleniu, Odkupieniu i Eucharystii, żyją Grecy i Ormianie, którzy nie wierzą w czyściec, oraz inne narody podzielające z Saracenami taką koncepcję boskiej przedwiedzy, która w ogóle nie pozostawia miejsca na wolną wolę i zasługę.

Tomasz wysuwa argumenty moralne i filozoficzne, które mogą być przyjęte przez Arabów, bo, jak pisze na początku traktatu: „Próżne byłoby powoływanie się na autorytety religijne przeciwko tym, którzy ich nie uznają”.

Warto zwrócić uwagę, że dominikanin odradza wyprowadzanie treści artykułów wiary z logicznych i racjonalnych przesłanek, wskazując, że odbyłoby się to kosztem umniejszenia jej wzniosłości.

Akwinata zauważa jednak, że skoro wiara chrześcijańska jest prawdziwa, niemożliwe jest zatem jej obalenie za pomocą argumentów rozumowych. Wydaje się, że to stwierdzenie jest niejako uzasadnieniem przyjęcia defensywnej postawy w dyskusjach z niewiernymi.

W dalszym ciągu, aby uwiarygodnić swoje zdanie, Tomasz powołuje się na autorytet św. Piotra, przywołując fragment jego listu. W dalszej części dzieła Tomasz odpowiada na konkretne zarzuty stawiane chrześcijaństwu przez Saracenów, Greków i Ormian. Czyni to jak zawsze skrupulatnie, precyzyjnie i zwięźle. Wierny jest zaproponowanej przez siebie metodzie, tzn. odpierając zarzuty muzułmanów, używa jedynie argumentów rozumowych, natomiast dyskutując z chrześcijanami, powołuje się dodatkowo na autorytet Pisma Świętego.

Tematykę dyskusji z niewierzącymi, a zatem także z muzułmanami, porusza Tomasz w swoim najbardziej znanym dziele, mianowicie w Sumie teologicznej. Jako pierwsze stawia pytanie, czy wolno prowadzić publiczne dyskusje z niewierzącymi. Rozwiązanie problemu uzależnia od wielu czynników, jednakże w przypadku, który jest najbliższy rozważanemu tematowi, formułuje następującą odpowiedź: „trzeba koniecznie prowadzić publiczne dysputy o wierze, byleby tylko znaleźli się ludzie odpowiednio przygotowani i zdolni, którzy by potrafili rozprawić się z błędami, tym sposobem prostaczkowie utwierdzą się, a niewierzącym odbierze się możliwość mamienia ich. Samo milczenie odpowiedzialnych czynników, którzy mają obowiązek stawienia oporu burzycielom prawdziwej wiary, uchodziłoby za potwierdzenie błędu”.

Tomasz wskazuje jednoznacznie, że dyskusja z_ niewierzącymi jest nie tylko pożądana, ale nade wszystko konieczna. Z kontekstu można wywnioskować, że Akwinacie chodzi nie tyle o przekonywanie niewiernych do chrześcijaństwa, ile o obronę prawdziwej wiary. Wskazuje on, że tego zadania powinny podjąć się osoby do tego celu wyznaczone i odpowiednio przygotowane.

Tym, co wyróżnia Sumę teologiczną spośród przytaczanych wyżej dzieł, jeśli chodzi o nawracanie muzułmanów, jest to, że jedynie tutaj rozważana jest kwestia przymuszania niewierzących do wiary. Akwinata proponuje następujące rozwiązanie: „[Pogan i żydów] żadną miarą nie wolno przymuszać do wiary, by uwierzyli, bo wierzyć to rzecz woli. Wierni jednak w miarę możliwości powinni ich siłą ukrócić w wypadku, gdyby stawili wierze przeszkody czy to bluźnierstwami, czy to złą propagandą, czy nawet otwartymi prześladowaniami”.

Tomasz mocno podkreśla, że nawracanie muzułmanów na chrześcijaństwo przy użyciu siły nie może mieć miejsca. Uzasadnia to tym, że wiara podlega woli, a ta nie jest podatna na zewnętrzną siłę przymusu.

Z drugiej jednak strony Akwinata dopuszcza użycie siły w przypadku różnych zagrożeń czy przeciwności ze strony niewierzących. Zatem należy zauważyć, że dominikanin poszerza przyjęty do tej pory repertuar możliwych sposobów obrony wiary o środki siłowe. Czyni to zgodnie z ówczesnymi normami prawa kanonicznego, które zabraniało zmuszania pogan i Żydów do zmiany religii, oraz, co ważne, chrzczenia dzieci Żydów bez zgody ich rodziców.

Lepiej wiary bronić

Bracia Kaznodzieje od swoich początków uważali się za naśladowców apostołów. Dlatego nie pozostawali zamknięci w swoich klasztorach, ale wychodzili do ludzi, aby głosić Słowo Boże i szafować sakramenty. W takim sensie bracia zawsze byli misjonarzami, a polem ich działania był cały świat.

Niemniej jednak Zakon Kaznodziejski w okresie średniowiecza bardzo rzadko podejmował zakrojone na szeroką skalę misje zewnętrzne ukierunkowane na głoszenie Dobrej Nowiny wśród niechrześcijan (jednym z niewielu przykładów mogą być misje wśród Prusów w pierwszej połowie XIII w., które zapoczątkował św. Jacek).

Takie podejście do misji ma swoje źródła w konserwatywnej tradycji egzegetycznej, która nie kładła nacisku na głoszenie wśród pogan. Bez wątpienia duży wpływ na ukształtowanie się koncepcji misji miała myśl Tomasza z Akwinu. Wszystkie fragmenty, w których odnosi się do kwestii nawracania muzułmanów, wskazują, że był on zwolennikiem strategii defensywnej. Mianowicie wskazywał, że rolą chrześcijan powinna być raczej obrona wiary niż jej propagowanie. Uwypuklał jednocześnie ogromną rolę racjonalnej argumentacji w kontaktach z wyznawcami Allaha, podkreślając, że tylko ona jest dostępna poznaniu i akceptacji ludzi bez względu na wyznawaną wiarę.

Grzegorz Mojkowski OP

Fragment książki „Dominikanie w czasach krucjat, katedr i herezji” wydanej przez Wydawnictwo W drodze oraz Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii. Lead i skróty od redakcji Dominikanie.pl