Zajaśniał nam dzień święty, pójdźcie, narody, oddajcie pokłon Panu, bo wielka światłość zstąpiła dzisiaj na ziemię.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

To przerasta nasz rozum, a zarazem tak objawia się ogromna miłość Boga do człowieka: Bóg przychodzi do człowieka, Słowo stało się ciałem, stało się jednym z nas, stało się małym dzieckiem. To jest Stwórca świata. Jeżeli przyjmujemy to Maleństwo, jeżeli widzimy w Nim Boga, jeżeli uznajemy, z wiarą i miłością, że ten Bóg nas kocha, to stajemy się dziećmi Bożymi, zaczynamy doświadczać niebywałej opieki i miłości Bożej, zaczynamy widzieć swoją godność. To wielu z nas pomoże wyzwolić się z lęku, z kompleksów, z niskiego poczucia wartości. Nie jesteś byle kim, jesteś Bożym dzieckiem, jesteś kimś ważnym.

 Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Stawiamy Panu Bogu mnóstwo pytań: o nasze życie, o naszą przyszłość, o naszą przeszłość, o losy naszych bliskich, o losy tego świata. I cały czas mamy problem z odpowiedzią: czy Bóg odpowiada, czy tylko na nasze pytania odpowiada cisza. Dzisiejsza uroczystość nam przypomina, że Bóg odpowiada jednym słowem, które świetnie rozumiemy. Tym słowem jest to Dziecko, które leżało w żłobie. To słowo to jest ten Chłopiec, który sobie biegał, bawił się, potem z Rodzicami szedł do Jerozolimy i tam się zgubił. To słowo to jest ten Mężczyzna, który nauczał, głosił, uzdrawiał, dokonywał cudów, a w końcu umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. To jest odpowiedź Boga na nasze pytania. To jest Słowo…

Nagrania kazań na niedzielę:

 

O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny
 O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Gdzie jest Jezus?

 Michael J. Dodds OP

 Iz 52, 7-10 • Ps 98 • Hbr 1, 1-6 • J 1, 1-18

Byłem w trzeciej klasie podstawówki, gdy nasza szkoła wystawiała jasełka. Ubrany w brązowy szlafrok mojego taty, grałem jednego z pasterzy. Nasza nauczycielka od zajęć teatralnych, pani Schnook, postanowiła dodać kilka zdań do sceny z dzisiejszej Ewangelii, w której pasterze wybierają się do Betlejem. Jeden z nich miał zapytać: „Kto z nas zostanie, żeby pilnować owiec?”. Na co ja odpowiadałem: „Ja zostanę i ich popilnuję”. Byłem bardzo dumny z mojej roli.

W ostatniej scenie wszyscy aktorzy gromadzili się wokół żłóbka, więc i ja do nich dołączyłem.

Pani Schnook stwierdziła jednak, że wokół Świętej Rodziny jest zbyt tłoczno, i wysłała całą grupę aniołków w ciemność scenicznych kuluarów. Następnie zapytała: „Gdzie jest pasterz, który miał zostać z owcami?”. Niechętnie podniosłem rękę, by wkrótce podzielić los upadłych aniołków. I tak skończyła się moja kariera w show-biznesie.

Jako jeden z tych, którzy nie zostali dopuszczeni do żłóbka, rozumiem dziś, jak ważne jest dla każdego z nas, by odnaleźć siebie w bożonarodzeniowej opowieści. By być jak aniołowie – pełni zachwytu i uwielbienia Boga. By być jak pasterze – pełni zadziwienia nad narodzinami Dzieciątka. By być jak Maryja – rozważająca wszystkie te sprawy w swoim sercu.

Bo opowieść bożonarodzeniowa wciąż trwa. Syn Boży żyje nieustannie pośród nas i my – podobnie jak pasterze – mamy Go odnaleźć: w twarzy dziecka, w ubogim, w odrzuconym, w uchodźcy, w niechcianym. Wówczas odkryjemy radość Bożego Narodzenia, nie tylko w ten jeden dzień, ale także we wszystkie pozostałe dni roku.

 

Zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił
Zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił

Zawstydzenie

Dominik Jarczewski OP

Iz 52, 7-10 • Ps 98 • Hbr 1, 1-6 • J 1, 1-18

Co ma nad żłóbkiem „kazać” dominikanin? Jakoś nieswojo mu w blasku lampek choinkowych i silących się na oryginalność supermarketowych pop-kolęd. Mógłby spróbować poważnym i srogim spojrzeniem zgasić wdzierającą się z billboardów i radioodbiorników „magię tych świąt”. „Kenozą”, „unią hipostatyczną” i garścią podobnych teologicznych terminów postawić tamę beztroskiej i nic nieznaczącej okołoświątecznej konsumpcji. Liturgia Kościoła idzie mu na rękę, podsuwając wspinający się na teologiczno-poetyckie wyżyny prolog Ewangelii Janowej. Tylko jak tu żonglować szlachetnymi pojęciami, z których co drugie pisane jest wielką literą, skoro pod nosem płacze noworodek?

Dzięki Ci, Boże, za bożonarodzeniową lekcję pokory. Za to, że poważnym i dumnym kolanom każesz uklęknąć przed Dzieckiem. Że nie potrzebujesz gromkich organów i majestatycznych świątyń, by objawić się światu. Że nie urąga Twemu bóstwu zmiana brudnej pieluchy. Że wielkość, by była wielka, nie potrzebuje okrągłych pojęć i przeszywających dreszczem metafor, ale sama potrafi zabłysnąć pośrodku nocy.

Dzięki Ci za to i ucz mnie, proszę, żebym i ja nie stawiał ostrej granicy między tym, co ludzkie, a tym, co boskie. Bym schylił głowę przed dzieckiem, wcale nie w Betlejem narodzonym. Bym w prostych, zgrzebnych słowach oddał Ci hołd w moim tak przeciętnym bracie.

 

Światło wschodzi dla sprawiedliwego i radość dla ludzi prawego serca
Światło wschodzi dla sprawiedliwego i radość dla ludzi prawego serca

Nadzieja

Cyprian Klahs OP

Iz 52, 7-10 • Ps 98 • Hbr 1, 1-6 • J 1, 1-18

Odkrywamy czasami jakiś ważny dla siebie motyw i nagle wszystko zaczynamy widzieć w jego świetle, wszystko nam się z tą jedną myślą czy ideą kojarzy. Dla mnie takim motywem jest nadzieja i jej gorączkowa potrzeba, pragnienie, poszukiwanie. Wystarczy choćby prześledzić listę książek z nadzieją w tytule: Pamiętniki nadziei, Nadzieja poddawana próbom, Świadek nadziei, Przekroczyć próg nadziei, Świat ludzkiej nadziei…

Boże Narodzenie też tak widzę i rozumiem – jako źródło nadziei, święto przesycone nadzieją.

Przede wszystkim dlatego, że w ten świat, tak bardzo popękany, obolały, zmęczony i popsuty, przychodzi Ten, przez którego wszystko się stało, Pierworodny wszystkiego, Ten, który zna świat i wszystkie jego sprawy, każdą cząstkę, jakby od podszewki – Ten, który jest „Konstruktorem” świata. Przychodzi po to, żeby go naprawić.

Boże Narodzenie to czas nadziei także dlatego, że Bóg, przychodząc jako dziecko, w tej niesamowitej pokorze i kruchości, zależności, w tej absolutnej potrzebie miłości, troski, opieki, w zdaniu się na człowieka, wyzwala w nas zdolność do takiej opieki, troski i miłości. Pokonuje nas samych, rozmaite nasze obronne mechanizmy, instynkt walki, egoizm. To jest nadzieja dla nas: Bóg, potrzebując nas jako dziecko, wyzwala w nas zdolność kochania.

W tym świetle możemy też odczytać dzisiejszą ewangelię – ewangelię o Słowie, które staje się ciałem, które wchodzi w ludzki świat i ten świat przemienia. Dotyczy to Bożego Słowa, ale też słowa zwykłego, ludzkiego. Zazwyczaj przy okazji tych świąt pada wiele słów – mamy dla siebie nieco więcej czasu, spotykamy się z innymi, rozmawiamy, składamy życzenia. Warto przy tym zadbać, żeby były to dobre słowa, by wyrażały serdeczność, dobroć, miłość, może przebaczenie i pojednanie albo wdzięczność. „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, ale budująca, by wyświadczała dobro słuchającym” – napisał św. Paweł. Możemy dać takie słowo, które rzeczywiście jest zdolne zaświecić nawet w wielkiej ciemności i tę ciemność rozproszyć. To jest rzecz niezwykła, że słowo może mieć taką moc, że zostaliśmy wyposażeni w taką siłę – dawania słowa, które może być życiodajne. Oczywiście, po drugiej stronie jest przyjmowanie słowa: zdolność słuchania, wysiłek zrozumienia, dawania wiary słowu.

„Na początku było Słowo (…) wszystkim, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. I to jest nadzieja!