Jezus głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby wśród ludu.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących
 Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Adres zameldowania

 Dominik Jarczewski OP

 Iz 8, 23b – 9, 3 • Ps 27 • 1 Kor 1, 10-13. 17 • Mt 4, 23

Po uwięzieniu Jana Chrzciciela Jezus usuwa się do Kafarnaum – wioski apostołów. „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan!”. Ktoś kiedyś zażartował, że to jedyne miejsce w Ewangelii, w którym odczytujemy dokładny adres zamieszkania Pana Jezusa. Może jest w tym ziarenko prawdy?

Święty Mateusz powołuje się na proroctwo Izajasza przypomniane w pierwszym czytaniu. Jego fragment słyszeliśmy też w czasie pasterki. Izajasz zwraca się do swoich rodaków w tragicznym momencie kolejnej inwazji Asyryjczyków, którzy podbijają kawałek po kawałku tereny Galilei. Ich potędze nikt nie zdoła się oprzeć. Wydaje się, że istotnie świat ogarnęły ciemności. I właśnie w tej sytuacji Izajasz przypomina znaną dobrze słuchaczom postać z Księgi Sędziów, Gedeona, który, sam początkowo nie ufając własnym siłom, zdołał stawić czoło Madianitom.

W ciemności pojawia się nie iskierka nadziei, ale „światłość wielka”. Zwycięstwo z odległej przeszłości się powtórzy. Bóg wyzwoli swój naród, posyłając nowego Gedeona. Dlaczego jednak mowa akurat o nim, a nie na przykład o Mojżeszu, Eliaszu czy Dawidzie, jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić? Otóż w historii Gedeona bardzo ważny jest moment całkowitego zaufania Bogu. Jeśli ów wojownik początkowo wątpił w swoje zdolności, to miał ku temu jak najbardziej uzasadnione powody. Zwyciężył nie dzięki swojej sile, sprytowi czy liczebności wojska, ale dlatego, że pozwolił Bogu zwyciężyć za niego.

Dziedziczną chorobą królów judzkich z czasów Izajasza były nie tyle bałwochwalstwo, niesprawiedliwość czy nawet korupcja, ale przede wszystkim brak zaufania Bogu. Mesjasz, który wyzwoli swój lud, będzie całkowicie Mu posłuszny. Tu wracamy do dzisiejszej Ewangelii. Jezus w pełni ufa Ojcu. Całkowicie się Mu powierza. Jego wola jest wolą Tego, który Go posłał. I to jest też Jego adres: zawsze i tylko w tym, co należy do Jego Ojca. Oby to był i nasz adres!

 

Upominam was, bracia, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów
Upominam was, bracia, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów

Życie na peryferiach

Łukasz Wiśniewski OP

Iz 8, 23b – 9, 3 • Ps 27 • 1 Kor 1, 10-13. 17 • Mt 4, 23

Życie musiało tam płynąć szybko, bo była to część wielkiego świata. Jedni przychodzili, inni odchodzili. Kupowali, targowali się, kłócili, oszukiwali. Z trudem mogli się zrozumieć, ale łączył ich język interesu. Ich spotkania były krótkie i ulotne. Nie myśleli o przyjaźniach i znajomościach na lata, bo w biznesie najlepszym przyjacielem jest skuteczność. Miejscowi żyli dzięki przyjezdnym, a przyjezdni dzięki miejscowym, bo mogli u nich odpocząć, napoić wielbłąda, przepakować sakwy, chwilę się zabawić i pójść dalej.

Byli częścią wielkiego świata, a jednak żyli na peryferiach. Do stolicy mieli daleko. Nie zważali jednak ani na tę odległość, ani na kpiny, z którymi spotykali się ze strony mieszkańców królewskiej Judei. Kryli w sobie, co prawda, kompleks niższości, jednak splendor, który na nich spływał w związku tym, że spotykali ludzi z całego świata, wystarczał do tego, by wprowadzić ich w stan dobrego samopoczucia. Czy byli pobożni? Niektórzy mieli swoich bogów. Inni wyznawali Boga Jahwe, ale Jerozolima była na tyle daleko, że, trzeba przyznać, pobożnościami nie zaprzątali sobie głowy. Peryferie religijnego świata.

Tak właśnie wyglądała kraina, której nazwę słyszymy dwukrotnie w dzisiejszej liturgii. „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan!”. Ziemia, na której przecinały się szlaki komunikacyjne i handlowe. Ziemia na styku kultur. Religijność, w której pogaństwo mieszało się z prawdziwą wiarą. Obrzeża Izraela, ale jednocześnie ziemia, która otwierała na świat.

To właśnie miejsce wybrał Jezus, by uroczyście rozpocząć swoją misję. Dziwna strategia. Można było spodziewać się czegoś bardziej doniosłego po Synu Bożym. Religijna poprawność podpowiadałaby raczej, że Mesjasz powinien wybrać królewską stolicę Jerozolimę, by tam ogłosić swoje przyjście. Ewentualnie, wzorem swojego poprzednika Jana, mógł udać się na pustynię, by asceza i odosobnienie nadały powagi jego pierwszym prorockim słowom.

Jezus nie chciał jednak tracić czasu ani na egzaltację religijnych uczuć, ani na mnożenie zewnętrznych form, które wzmacniałyby siłę Jego przekazu. Woli pójść na peryferie, czyli tam, gdzie nie wypada Mu pójść, gdyż wie, że tam właśnie stanie w centrum spraw, wokół których toczy się życie człowieka. Stanie w centrum rzeczywistym, a nie upozorowanym. Idzie więc do swoich i nieznanych, idzie do bliskich i do tych wszystkich innych: dziwnych, śmiesznych, przypadkowych. Staje pośród ich targów i interesów, pośród ich kompleksów i obojętności i mówi do nich: „Bliskie jest królestwo niebieskie”.

 

Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło
Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką;
nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło

Śmiało zostawić wszystko

Paweł Klimczak OP

Iz 8, 23b – 9, 3 • Ps 27 • 1 Kor 1, 10-13. 17 • Mt 4, 23

Kiedy słyszę o powołaniu apostołów przez Jezusa, o tym, że natychmiast odpowiedzieli na Jego wezwanie, że zostawili wszystko i poszli za Nim, to oczywiście rodzi się we mnie zachwyt wobec radykalizmu i zaufania rybaków znad jeziora Genezaret. O to przecież chyba chodzi w życiu ucznia Chrystusa? Ale bardzo szybko to religijne poruszenie ustępuje miejsca chłodnej refleksji: w normalnym i prawdziwym życiu to nie jest takie proste. Nawrócenie, pójście za Jezusem to długi i żmudny proces. Potrzebujemy wiele czasu, by przemyśleć, przeanalizować i wreszcie nieśmiało odpowiedzieć na nasze powołanie. W moim realistycznym podejściu do tej Ewangelii wspiera mnie naukowa egzegeza tekstu biblijnego: opis powołania to rodzaj pobożnej fikcji, to literacki zabieg, który ma zainspirować czytelników, ale trudno mówić tutaj o historycznym i rzeczywistym opisie powołania Piotra, Andrzeja, Jakuba i Jana. Powinienem więc czuć się uspokojony. Śmiałe i jednoznaczne decyzje wydają się dzisiaj niemożliwe. Jednak jakiś irracjonalny głos mówi mi, że także jestem wezwany do takiej radykalnej odpowiedzi i — co wydaje się jeszcze mniej racjonalne — że taka odpowiedź jest możliwa.

Wahanie, niepewność, zamęt. Apostołowie przeżywali to pewnie podobnie. Nie ma sensu pytanie o to, ile minut trwało ich podejmowanie decyzji, czy zdawali sobie do końca sprawę z jej wagi. „Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”. To, co się liczy, to decyzja i zaangażowanie, od razu i na całego. Jednak czy to naprawdę możliwe? Tak, „albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”. Tak, bo Tym, który powołuje, jest sam Chrystus Pan; to On daje nam siłę i odwagę potrzebną do takiej wielkoduszności. I nie jest ważne, że zapewne trzeba będzie tę decyzję powtarzać. Apostołowie także będą mieli momenty niepewności, w czasie pojmania i męki opuszczą Jezusa, a Piotr zaprze się Go wprost, ratując swoje życie. Jednak decyzja, by całe swoje życie przeżyć razem z Jezusem, pozwoli im znaleźć prawdziwą radość i pokój. Nauczyciel z Nazaretu zaprasza nie tylko do wspólnego połowu, ale do rzeczywistego udziału w swoim życiu, życiu Syna Bożego.