Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę
 Obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Słuchanie

 Paweł Krupa OP

 Iz 50, 4-7 • Ps 22 • Flp 2, 6-11 • Mt 26, 14 – 27, 66

Niedziela Palmowa, a wraz z nią długie czytanie ewangelicznego opisu Męki Pańskiej. Często słuchamy go bardziej nogami niż uchem, bo trzeba odstać swoje i nudzimy się, bo przecież co roku jest to samo i dobrze znamy tę historię. Tak nam się przynajmniej wydaje.

W tym roku o cierpieniu i śmierci Jezusa opowiada nam św. Mateusz. Słyszymy: „Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani”. Ani słowa więcej, krótko i bez wzruszeń. To samo lakoniczne zdanie u św. Marka. Święty Jan zapisze inne słowa z krzyża, te skierowane do Matki i umiłowanego ucznia. Tylko św. Łukasz zanotuje prośbę Dobrego Łotra: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. I odpowiedź: „Dziś będziesz ze Mną w raju”. Dlaczego on? Bo nawróconego greckiego lekarza porusza nieskończone miłosierdzie Chrystusa, przebaczającego i niosącego ratunek wszystkim ludziom, także tym, którzy wydają się poza granicami jakiejkolwiek nadziei.

Kiedy będziemy słuchali dzisiaj długiej Ewangelii, pozwólmy jej słowom przepływać przez filtr naszej własnej historii. Nie musimy usłyszeć wszystkiego i zapamiętać każdego szczegółu. W końcu nie słuchamy po to, żeby odtworzyć co do joty przebieg historycznych wydarzeń, ale po to, żeby słowo Boże dotknęło nas tam, gdzie najbardziej tego potrzebujemy, tu i teraz. Tylko wtedy święte słowa Pisma przyniosą nam światło, pociechę, umocnienie, napomnienie. Otrzymamy to, czego potrzebujemy, i zaczniemy pisać niejako naszą własną Ewangelię, opowieść o naszym spotkaniu z żywym Bogiem. Może będzie to jej początek, a może ciąg dalszy, jakiś nowy, nienapisany jeszcze rozdział? Jeśli pozwolimy sobie na takie słuchanie, wówczas bolące nogi, przesterowany mikrofon czy dukający lektor nie będą ważne. Liczyć się będzie tylko to, co wpadnie do naszego ucha i serca. Niech tam pozostanie, niech zapuści korzeń i niech wyda dobry owoc. Ku naszemu zbawieniu, ku zmartwychwstaniu.

 

Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy
Król twój przychodzi do ciebie łagodny,
siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy

Liturgia paradoksów

Tomasz Gaj OP

Iz 50, 4-7 • Ps 22 • Flp 2, 6-11 • Mt 26, 14 – 27, 66

Przeżywając liturgię Niedzieli Palmowej, możemy się pogubić w paradoksach. Początek mszy, upamiętniający triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy, wprowadza nas w podniosły, radosny nastrój. Widzimy Pana jadącego na osiołku. Tłumy krzyczą: „Hosanna Synowi Dawidowemu!”, rzucając Mu pod nogi płaszcze i gałązki palm. Jeszcze nie zdąży wybrzmieć wrzawa entuzjastycznego powitania, jeszcze nie zdążymy na dobre zadomowić się w glorii i chwale Pana, a już po chwili wkraczamy w klimat cierpienia, słysząc opis Męki Pańskiej i towarzysząc Jezusowi w drodze na Golgotę.

To połączenie jest obrazem naszego życia, rozpiętego między biegunami paradoksów. Każdy z nas doświadcza radości i smutku, triumfu i upokorzenia, przyjęcia i odrzucenia, zwycięstwa i przegranej. Często ulegamy pokusie, aby zniwelować jeden biegun i kurczowo trzymać się drugiego. Jedni wolą (zdarza się to znacznie częściej), aby w życiu spotykały ich tylko radości i zwycięstwa, dlatego skrzętnie usuwają to, co bolesne i nieprzyjemne. Inni, lubujący się w cierpieniu (zdarza się to rzadziej), ciążą w kierunku bieguna smutku, przegranej i porażki, sabotując każdy możliwy sukces i wygraną.

Z chrześcijaństwa jednak nie można usunąć napięcia. Nie można wykreślić jednego bieguna i mieszkać tylko na drugim. Nie ma radości bez smutku, triumfu bez upokorzenia, życia bez śmierci, zwycięstwa bez przegranej. Jezus zachęca nas, abyśmy przeszli całą Jego drogę, abyśmy towarzyszyli Mu zarówno podczas wjazdu do Jerozolimy, jak i podczas wędrówki na Kalwarię. Tylko w ten sposób spotkamy Go zmartwychwstałego i pozwolimy, aby On nam towarzyszył we wszystkich naszych doświadczeniach: i tych zwycięskich, i tych przegranych.

 

Ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie
Ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie

Hymn i droga

Błażej Matusiak OP

Iz 50, 4-7 • Ps 22 • Flp 2, 6-11 • Mt 26, 14 – 27, 66

W Niedzielę Palmową między dwiema opowieściami z Ewangelii słuchamy hymnu. Niezwykły to hymn, bo nie sławi potęgi narodu, nie mówi o chwale oręża, ale opiewa pokorę i posłuszeństwo. Inne hymny mówią o narodach i ich władcach, a ten – o człowieku, który zginął straszliwą śmiercią. A jednak jest to hymn, i to hymn na cześć Boga wszechmogącego.

Jezus Chrystus, równy Bogu, uniżył siebie i stał się sługą. Tak powiada hymn z Listu do Filipian, a opowieści mówią o królu Izraela witanym owacyjnie w stolicy, a potem skazanym na śmierć. To opowieści o dwóch drogach Jezusa: pierwsza to uroczysty wjazd do Jerozolimy, a druga prowadzi za miasto, na ukrzyżowanie. Hymn mówi również o drodze, którą przeszedł Jezus, o długiej drodze – od uniżenia do wywyższenia. Ziemskie życie Jezusa zostało opisane jako droga, jako zstąpienie – z wyżyn Bóstwa na nizinę człowieczeństwa.

Ten dziwny hymn to prawdziwe streszczenie Ewangelii. W nim są wyrażone najważniejsze prawdy wiary. Wiara chrześcijańska to przecież coś o wiele większego niż przyjęcie poszczególnych dogmatów. Wierzymy w to, co się stało dla naszego zbawienia, wierzymy w miłość, która została nam objawiona w Chrystusie. Wierzymy w Drogę. To droga, którą przeszedł Jezus, prosta droga, na której zdarzyło się tak wiele. Wszystko. U kresu drogi Jezus oddał ducha, ostatecznie ofiarował siebie Bogu. Całe Jego życie było oddane Ojcu. Jezus, równy Bogu, stał się Jego sługą, posłusznym aż do śmierci. Sługa Boga jest też sługą ludzi. To dla nas stał się człowiekiem, nauczał, uzdrawiał, podjął mękę, zmartwychwstał i pozostał z nami – jako Sługa.

Wierzymy, że droga, którą przeszedł Jezus, ma się stać naszą drogą. Właśnie po to słuchamy hymnu.