W wieczerzy wigilijnej z ubogimi nie chodzi o to, by ich nakarmić czy obdarować. Ale by się z nimi spotkać.

O tym, że każdy ma prawo do Świąt, przypomina nam pusty talerz na wigilijnym stole. Przeznaczony jest on dla niespodziewanego gościa, który rzadko jednak ma odwagę, by zapukać do naszych drzwi. Często godność nie pozwala mu prosić o pomoc.

W naszym najbliższym otoczeniu znajdują się osoby, które Święta spędzają samotnie – na ulicach, w lepiankach czy przytuliskach; często z dala od swoich bliskich. Nie możemy o nich zapomnieć. Jako społeczeństwo, a także Kościół, mamy wobec nich pewne zobowiązania – choćby takie, by w czasie Bożego Narodzenia nie zostawiać ich samych. Wynikają one z Ewangelii, która jasno mówi, by zatroszczyć się o tych, którzy – podobnie jak Święta Rodzina – nie mają gdzie się podziać. 

Spotkanie wynikające z pragnienia

Trudno przygotować spotkanie świąteczne dla ubogich. Są to osoby z bogatą, często dramatyczną przeszłością. Konflikty rodzinne znacznie przyczyniają się do bezdomności. Jeden z ubogich opowiadał jakiś czas temu, dlaczego nie lubi Świąt. Kojarzą mu się z bliskimi, z którymi nie utrzymuje kontaktu od ponad dwóch lat. Nie może wówczas przestać o nich myśleć. Brakuje mu odwagi, by się do nich odezwać.

Możemy towarzyszyć bezdomnym, tworzyć z nimi relacje, ale nigdy nie zastąpimy im rodziny. Oczywiście, dzięki tym relacjom czujemy, że stają się nam bliscy. Organizowane spotkania świąteczne są naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy – w końcu podczas Świąt spotykamy się z bliskimi nam osobami. Spotkanie to nie jest próbą uciszenia naszego sumienia, ale wynika z pragnienia, by spędzić Boże Narodzenie z tymi, przy których trwamy przez cały rok.

Wbrew pozorom, w wieczerzy z ubogimi wcale nie chodzi o to, by ich nakarmić czy obdarować. Chodzi o to, by się z nimi spotkać. Jedynie w ten sposób jesteśmy w stanie sprawić, by poczuli choć namiastkę takich świąt, jakie pamiętają z przeszłości.

Aby tak się jednak stało, należy poznać prawdziwe potrzeby osób bezdomnych. W ubiegłym roku podczas spotkania wigilijnego, jak i również w późniejszych rozmowach, wielu z nich mówiło, że najbardziej samotni czują się w samo Boże Narodzenie – wtedy, gdy wszyscy spędzamy czas z najbliższymi. Postanowiliśmy wsłuchać się w głos ubogich i bezdomnych, dlatego w tym roku zaprosimy ich na obiad w pierwszy dzień Świąt.

Autentyczność i wdzięczność

Towarzyszenie wymaga autentyczności. Wymaga tego również Ewangelia. To ona mówi, by iść zawsze o krok dalej. Spotykając się z bezdomnymi co tydzień, nie możemy o nich zapomnieć, zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej potrzebują towarzyszenia i ciepła.

Jak już napisałem: nie zastąpimy im rodzin, ale możemy dać im siebie, by choć spróbować wypełnić tę pustkę. W świątecznych spotkaniach chodzi właśnie o to, by być razem. By dać komuś swój czas. Często mówimy, że podczas tych spotkań zaciera się granica między dającym a biorącym. Dzieje się tak głównie dlatego, że bezdomni też nam coś dają – dzięki nim czujemy, że Ewangelia jest dosłowna, że da się nią żyć i oddychać. Świąteczne spotkanie jest niczym innym, jak doświadczeniem duchowym, które nas przemienia.

Autentyczność jest również ważna podczas samego spotkania. Rozpoczynamy je od przełamania się opłatkiem. Bezdomni nie zakładają masek, nie muszą nikogo przed nami udawać. Nasze życzenia są zwyczajne; bardzo proste. Często nie jesteśmy w stanie wyrazić naszej wdzięczności słowami, wówczas pozostaje tylko wzruszenie, które w takich sytuacjach jest dojmujące. To właśnie ten moment jest najbardziej poruszającą chwilą spotkania.

Mimo wszystko nie możemy zapomnieć o brakach materialnych, jakie cierpią nasi goście. Ważne jest, by ubogich ugościć najlepiej, jak tylko potrafimy. Często myśli się, że jak ktoś nie ma domu i jest biedny, to zadowoli się byle czym. Osoby bezdomne mają swoją godność. Nie możemy im dać podartych ubrań czy starego jedzenia.

Podczas Obiadu z Ubogimi nie zapominamy też o indywidualnym podejściu. Na kilka tygodni przed samym wydarzeniem dajemy im imienne zaproszenia. Na tym spotkaniu nie ma przypadkowych osób – taka koncepcja pozwala podarować w prezencie każdemu to, co mu się najbardziej przyda. Jest to efekt przebywania z bezdomnymi i poznawania ich prawdziwych potrzeb.

Chrystus naprawdę przychodzi

W zamian za poświęcony czas można otrzymać od ubogich wiele ciepła. Spotkanie świąteczne jest okazją do rozmowy, odkrywamy dzięki niej nie tylko wiedzę o bezdomnych, ich poczucie humoru, ale także historie pełne bólu, samotności czy cierpienia. Najtrudniejszy moment przychodzi na sam koniec. Stoły pustoszeją, kolędy cichną, a ubodzy powoli kierują się do wyjścia; często sami nie wiedzą, dokąd tym razem pójdą.

Dociera do nas wówczas świadomość, że w przeciwieństwie do nich, wrócimy do ciepłych mieszkań, w których ktoś na nas czeka. Oni nie będą mieli tego szczęścia. Te spotkania uczą nas też doceniać to, co posiadamy. Dzięki nim doświadczamy, że Chrystus naprawdę się rodzi. Często w ludziach, którzy są tak blisko nas.