Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem zamorzyć całą tę rzeszę
 Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem zamorzyć całą tę rzeszę

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Chleba i nieba

 Jacek Szymczak OP

 Wj 16, 2-4. 12-15 • Ps 78 • Ef 4, 17. 20-24 • J 6, 24-35

Człowiek jest tym, co zje” – mówił Ludwig Feuerbach, niemiecki filozof, któremu z pewnością się nie śniło, że jego materialistyczna i ateistyczna myśl może posłużyć ewangelicznym rozważaniom. Parafrazując dziewiętnastowiecznego myśliciela i wsłuchując się w cały szósty rozdział Janowej Ewangelii, można powiedzieć, że wierzący staje się tym, co je, a nawet bardziej: Tym, którego je. Jezus mówi swoim uczniom, że jest chlebem. A chleb to symbol życia, jednocześnie dar nieba i ziemi, prosty i pożyteczny, dostępny i smaczny, wymagający trudu i niosący radość, rodzący komunię między tymi, którzy go przyjmują. Karmiąc się nim codziennie, nie tylko od święta, stajemy się jak On. Żyjemy przecież po to, by dopełnić „obrazu i podobieństwa”, jakie zostało złożone w każdym z nas. Żyjemy, by móc zakrzyknąć ze św. Pawłem: Nie żyję już ja, lecz żyje we mnie Chrystus.

Chleb nie daje życia, ale je podtrzymuje. Dlatego potrzebujemy chleba życia – źródła i gwarancji naszego zmartwychwstania. Jakość naszego życia oraz jego przyszłość w wieczności zależą wprost od tego, czy będziemy spożywali Jego ciało, a więc Jego samego. W jaki sposób da się zjadać drugiego człowieka, więcej – samego Boga?

Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne – mówi Jezus. Spożywanie Jezusa to stawanie się takim jak On, karmienie się Jezusem polega na przyswajaniu sobie Jego sposobu widzenia świata, Jego zachowania, postępowania, myślenia. Na nic się zda uczestnictwo we mszy świętej i przystępowanie do komunii, jeśli nasza pobożność będzie się zaczynała i kończyła na progu kościoła. Nic się w nas nie zmieni, jeśli podobnie jak ówcześni Jezusowi słuchacze nie uwierzymy, że najpewniejszym miejscem, w którym żyje Jezus, jest cały świat, a nie tylko niektóre jego fragmenty.

” 

Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył
Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył

Niepojęty Boży dar

Paweł Trzopek OP

Wj 16, 2-4. 12-15 • Ps 78 • Ef 4, 17. 20-24 • J 6, 24-35

W Księdze Wyjścia czytamy: „Na pustyni całe zgromadzenie synów Izraela zaczęło szemrać przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi…”. A Jezus powie: „Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do sytości”.

Ani Izraelici na pustyni, ani słuchacze Jezusa nie mieli wzniosłych pragnień i szlachetnych intencji. Jedni i drudzy po prostu chcieli się najeść. Napchać brzuchy, żeby w nich nie burczało.

Dar Boży przekracza (jak zwykle!) oczekiwania ludzi. Manna będzie miała w sobie wszystkie smaki świata, a wystarczy jej dla każdego. Prawdziwy zaś Chleb z nieba to najpierw Boże Słowo, Objawienie i Prawo Nowe, które dopełnia się w osobie Jezusa Chrystusa. Ale to też Chleb jak najbardziej realny, dotykalny i kruchy. Chleb, którym jest sam Boży Syn.

Juliusz Słowacki pisał w wierszu Testament mój:

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, / Co mnie żywemu na nic… tylko czoło zdobi; / Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna, / Aż was, zjadacze chleba / – w aniołów przerobi.

Nas, zjadaczy Chleba, w aniołów przerobi nie siła fatalna poezji – lecz niepojęty Boży dar. Jak go przyjąć? Sam Jezus odpowiada nam dzisiaj: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”. To już nie wypełnianie Prawa ani nie przestrzeganie przykazań jest spełnianiem woli Boga. Jezus przynosi zupełnie nową perspektywę – perspektywę wiary, która sprawia, że możemy odnawiać się duchem w naszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości. Ciągle jesteśmy jeszcze jak lud wędrujący na pustyni, słabi, narzekający, przytłoczeni grzechem i własną małością. Uwierzenie Jezusowi i przemiana naszego myślenia pozwoli odkryć, że już smakujemy owoce Ziemi Obiecanej.

W liście do swojego syna Michaela J.R.R. Tolkien pisze: „Z mroku mojego życia, tak bardzo zawiłego, stawiam przed Tobą jedną wielką rzecz, którą trzeba kochać na ziemi: Najświętszy Sakrament… Tam znajdziesz romantyzm, chwałę, honor, wierność, prawdziwą ścieżkę wszystkich swoich miłości na świecie i coś więcej; Śmierć: dzięki boskiemu paradoksowi tę, która kończy życie i żąda oddania wszystkiego, a jednak dzięki smakowi (lub przedsmakowi) której można utrzymać to, czego poszukujesz w ziemskich związkach (miłość, wierność, radość), lub nadać im ten charakter rzeczywistości, wiecznej trwałości, której każdy człowiek pragnie z głębi duszy”.

Ceną prawdziwego Chleba jest śmierć. Śmierć Jezusa, dzięki której my możemy smakować Życie.

 

Dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba
Dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba

Zawierzyć życie

Sławomir Brzozecki OP

Wj 16, 2-4. 12-15 • Ps 78 • Ef 4, 17. 20-24 • J 6, 24-35

Dzisiejsza Ewangelia stanowi ciąg dalszy opisu cudownego rozmnożenia chleba przez Jezusa dla kilku tysięcy osób. Po tym wydarzeniu Chrystus usunął się w cień, jednak tłumy wciąż Go poszukiwały. Dlaczego? Ewangelista zauważa, że tłumy przybyły za Chrystusem, aby Go obwołać królem, bo oto znalazły kogoś, kto za darmo dał im chleb. Pokusa darmowego chleba towarzyszy ludziom od zawsze.

Chrystus wzywa tych, którzy za Nim podążyli, aby uwierzyli w Niego. Tłum jednak domaga się znaku. Może się to wydać dziwne: zaledwie kilka godzin wcześniej był świadkiem cudu – kilka tysięcy osób nakarmiło się do syta kilkoma chlebami. Nikt już o tym nie pamięta?

Z podobną sytuacją spotykamy w pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia. Izraelici na pustyni szemrzą przeciw Bogu, bo nie ma chleba, a oni są głodni. Żaden jednak nie pamięta, że zostali wyrwani przez Pana z niewoli w Egipcie, że przeprowadził ich przez Morze Czerwone, że to sam Bóg pokonał wojsko nieprzyjaciół i zawarł z Izraelem przymierze. W pamięci Żydów utrwalił się za to obraz garnków pełnych mięsa i chleba, ale bez skojarzenia, że spożywali ten pokarm jako niewolnicy w obcej ziemi.

Te czytania pokazują krótką pamięć człowieka o obecności Boga w jego historii. Ludzie domagają się od Boga nowych znaków i cudów, jakby to miał być sposób na życie, na rozwiązanie wszystkich problemów. To nie człowiek ma pełnić wolę Bożą, ale Bóg wolę człowieka.

Grożą nam te same pokusy. Jakże często codzienność potrafi nam przysłonić Bożą obecność w życiu, jakże często nie pamiętamy wielkich dzieł, których Bóg dokonał w naszej osobistej historii. Stawiamy Mu za to coraz to nowe wymagania, oczekujemy, że zmieni ludzi z naszego otoczenia, wydarzenia i sprawy, których sami nie potrafimy zmienić.

Jezus wzywa nas do uwierzenia w Niego. Oznacza to nie tylko to, że przyjmuję za prawdę Jego moc i potęgę, ale przede wszystkim, że przez wiarę oddaję Mu swoje życie. Przyjmuję trudne fakty w życiu, krzyż, cierpienie, brak pracy czy chleba. Historia zbawienia pokazuje wyraźnie, że Bóg potrafi się zatroszczyć o tych, którzy zawierzyli Mu swoje życie.

Wzywając do wiary, Chrystus chce nam dzisiaj dać pokarm. Jest nim Jego ciało, chleb eucharystyczny. Głód chleba ma to do siebie, że po zaspokojeniu i tak powraca. Jednak nie jest to jedyne pragnienie, które człowiek odczuwa. Są w nas pragnienia dużo głębsze: pragnienie miłości, szczęścia, Boga. Chrystus ma moc zaspokoić je w każdym z nas.